czwartek, 1 sierpnia 2013

Zuza dostrzega letnią melancholię, czyli "Po co mi stopy, skoro mam skrzydła?"

Wakacjowanie pochłonęło mnie bez reszty i zanim się obejrzałam,  najbardziej letni z letnich miesięcy dobiegł końca. Bo ja właśnie o lipcu chciałam.  

 

    Lipiec, poza tym, że słońce, ciepło, kolorowo i ogólnie - wszystko co najlepsze, kojarzy mi się z pewną postacią. Ba, nie tylko kojarzy się z nią, ale wyznacza jej biografię.

    6.07.1907 urodziła się Frida Kahlo. Niesamowita kobieta, malarka, portrecistka, o inspirującym życiu.
    Umarła też w lipcu (około 47 lat i tydzień później).





    "Frida, w gruncie rzeczy była szczęśliwą kobietą. Zagraj ją tak, jakbyś była pogodzona ze swoim losem, wciąż kochając życie."








    Próbowałam wówczas wyobrazić sobie, jak może czuć się biseksualna kobieta z  wrodzoną wadą kończyn, pogruchotanym kręgosłupem, nikłymi szansami na ciążę, mężem regularnie uprawiającym skoki w bok, i malarstwem - najważniejszym środkiem wyrazu jej myśli. 

     Łatwo nie było. 


    No tak, szaro, buro, chłodem wieje. Może dlatego Frida w swoim "niebieskim domu" (Casa Azul)  hodowała zwierzęta, otaczała się kwiatami i gromadziła kolorowe przedmioty.


    Na szczęście, w sesji dla Almi Decor też było kolorowo :)



    A gdybym się bardzo postarała, mogłabym przywołać w pamięci zapach świeżych kwiatów, które pięknie wpleciono mi wtedy w warkocze.



    Nastrój fiesty udzielił mi się tego dnia skutecznie, toteż za żadne skarby nie chciałam go mącić.
    I tutaj propozycje sprawdzonych miejsc (Wrocław aka Breslau) dla wszystkich lubiących klimaty latino:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz